Z Anią Jackowską, autorką projektu Kobiety na 6.biegu, porozmawiamy o pasji do motocykli, wyjątkowych kobietach i radości wspólnego podróżowania. Zapytamy też o marzenia i plany na najbliższą przyszłość
W Twój projekt Kobiety na 6.biegu od jakiegoś czasu zaangażowane są PZM i FIA. Opowiedz proszę o tej współpracy – kiedy się zaczęła i na czym polega.
Współpraca z PZM zaczęła się w 2010 roku. Wyprawa do Syrii i Jordanii była moją pierwszą samotną podróżą motocyklową. Związek zainteresował się tym wydarzeniem, ponieważ mocno stawiał na rozwój turystyki motocyklowej wśród kobiet. Potem przez wiele sezonów PZM wspierał finansowo mój autorski, trwający do dziś, projekt Polskie Zachwyty Motocyklowe – jednodniowe, bezpłatne wyjazdy, popularyzujące turystykę motocyklową. Podobnie było z Kobietami na 6.biegu, którego program ułożyłam na podstawie swojego doświadczenia podróżniczego, obserwacji i rozmów z uczestniczkami moich wyjazdów. W zeszłym roku PZM pozyskało fundusze z FIA na wsparcie projektu. I to jest wielka i potrzebna sprawa! Dzięki temu, szkolenia rozwijające umiejętności jazdy i podnoszące bezpieczeństwo oraz wycieczki realizowane są w przystępnych cenach. Dziewczyny mają do swojej dyspozycji świetnych instruktorów, obiekt szkoleniowy na wyłączność, mogą uczyć się w kameralnych grupach. Potem jedziemy na motocyklową wycieczkę, gdzie te umiejętności można od razu sprawdzić. Staram się też, aby miejsce noclegu było wyjątkowe. Bo kobiety na to zasługują! Ciężko jest im znaleźć czas dla siebie, bo z reguły mają wiele innych rzeczy do zrobienia i wszystko jest ważniejsze od ich potrzeb. Praca, dom, dzieci, opieka nad starszymi rodzicami. A dopiero potem są one, ich pasje i czas wolny. Dlatego to wsparcie ze strony FIA i PZM jest bardzo istotne. I dziewczyny bardzo je doceniają. Dodam, że od wielu lat nieprzerwanie współpracuję też z Yamaha Motor Polska. Ich pomoc jest nieoceniona.
Twoje klientki to?
Przede wszystkim super babki! W ogóle ciężko mi jest mówić o nich „klientki”, choć najczęściej właśnie od tej relacji zaczyna się nasza znajomość. Szybko stajemy się kumpelkami, przyjaciółkami, ponieważ spotkania w małych grupach sprzyjają budowaniu więzi. Dlatego ta kameralność wyjazdów jest tak ważna i tak mi na niej zależy. Nie wyobrażam sobie, aby z niej zrezygnować i zrobić wielki event. Na szkolenia trafiają dziewczyny z różnym doświadczeniem motocyklowym i różnymi historiami życia. Podczas spotkań wielokrotnie przełamują strach, wzajemnie się wspierają. I tworzy się więź. A po szkoleniu, jest czas na bycie nie tylko motocyklistką, ale też kobietą. I wtedy ta więź staje się jeszcze silniejsza. To zwykle moje rówieśniczki, chociaż jest też spora grupa kobiet dojrzałych, które jeżdżą już jakiś czas i chcą się doszkalać lub po latach wracają do motocykla.
W trakcie szkoleń jesteś dla innych kobiet przewodniczką, mentorką, przyjaciółką? To jest tylko turystyka na dwóch kołach, czy coś więcej?
Staram się dawać z siebie jak najwięcej. A kim jestem dla innych, za kogo mnie uważają? To mogą powiedzieć tylko Ci, z którymi mam okazję się spotykać i spędzać czas. Na szkoleniach z techniki jazdy stoję z boku i oddaję wszystko w ręce ekspertów. Oni wiedzą najlepiej jak szkolić, jak przekazać wiedzę. Ja wiele rzeczy robię intuicyjnie i sama cały czas się uczę. Ale kiedy jedziemy na wspólną wycieczkę, to dzielę się wszystkim co wiem. Lubię rolę przewodniczki. Lubię zachęcać ludzi do zachwycania się tym, co dookoła nas, do odkrywania, poznawania miejsc, ludzi, smaków. Turystyka motocyklowa jest moją pasją i chciałabym zachęcić do niej jak najwięcej osób. Jestem kobietą i to co robię opieram na relacjach. Dlatego turystyka motocyklowa w moim wykonaniu to nie tylko poznawanie czegoś nowego, ale przede wszystkim dobre, wręcz rodzinno-przyjacielskie relacje z uczestnikami.
Jaka długo trzeba przygotowywać się do takiego szkolenia? To jest wyzwanie fizyczne i mentalne? Da się to zrobić tak z marszu?
Kameralność szkolenia i podział na grupy z różnym zaawansowaniem sprawiają, że każda uczestniczka poczuje się zaopiekowana i powoli, w swoim tempie, będzie nabierać wprawy. Pojawiały się u mnie dziewczyny na 125 cc, jeszcze przed kursem na prawo jazdy kat. A, traktując takie spotkanie jako „rozgrzewkę” przed egzaminem. Oczywiście, warto jest mieć doświadczenie w jeździe ze względu na wycieczkę, która z reguły odbywa się w drugim dniu szkolenia. Ale również tutaj jedziemy naprawdę spokojnie. Chodzi o wspólne spędzenie czasu, a nie ściganie się. Panie na takich wyjazdach bardzo się wspierają. Niebawem, w ramach Kobiet na 6.biegu, będę organizowała wyjazdy turystyczne tylko dla Pań. Wtedy ten poziom zaawansowania uczestniczek będzie musiał być już trochę wyższy. Dłuży dystans do pokonania, bardziej wymagające trasy. W taką podróż staram się nie brać osób początkujących. Od lat też stosuję jedną zasadę – przed każdym szkoleniem, czy wycieczką, osobiście rozmawiam z uczestnikami. To pozwala na lepsze poznanie się i uniknięcie rozczarowań z obydwu stron.
Organizujesz wyprawy w Polsce i za granicą. Są jakieś diametralne różnice, jeśli chodzi o podróżowanie motocyklem po drogach różnych krajów?
Od samego początku założyłam, że to będą 3-, 4-dniowe wycieczki – maksymalnie do 6 dni – w Polsce i krajach sąsiednich. I tego się trzymam. Moje ulubione kierunki to Szwecja i Niemcy, gdzie jest wysoka kultura jazdy, a na drogach spokój. Nieraz złościmy się na obowiązujące tam ograniczenia prędkości, ale w ostatecznym rozrachunku to bardzo podnosi bezpieczeństwo i komfort prowadzenia motocykla. Oczywiście ważna jest też jakość dróg. W Polsce bywa z tym różnie, ale jeżdżąc po świecie spotkałam się z różnymi sytuacjami. Od szutrowej i pustej Ruta 40, przez dziurawe bałkańskie drogi pełne nieprzewidywalnych kierowców, po gładziutkie drogi Japonii, gdzie wszyscy jechali w sznureczku, w równych odległościach, zachowując idealne prędkości.
Jak postrzegane są kobiety środowisku motocyklowym. Spotykasz się z krzywdzącymi stereotypami?
Na szczęście otaczam się ludźmi otwartymi, bez uprzedzeń. W moim grupach są zarówno kobiety, jak i mężczyźni i wszyscy mają świadomość, że to jak jeździsz nie zależy od płci, ale od doświadczenia i umiejętności. Mężczyźni, których znam bardzo wspierają kobiety w ich motocyklowej drodze, kibicują im, pomagają, kiedy czują, że taka pomoc jest potrzebna. To jest piękne. Mam również świadomość tego, że ludzie, którzy zgłaszają się na moje wyjazdy, mają do siebie bardzo duży, wzajemny szacunek i akceptują to, że jesteśmy różni.
Czy są miejsca, do których wracasz lub planujesz na pewno wybrać się ponownie?
Zawsze wybierałam kraje wyjątkowe i czułam ich niedosyt. Argentyna, Syria, Jordania, Japonia, USA, Australia… Najbardziej mi żal tego, że prawdopodobnie nigdy nie będę mogła wrócić do Syrii. A to była najpiękniejsza podróż, jaką zrealizowałam. Ten etap samotnych wyjazdów mam już za sobą, nie wiem czy kiedyś do tego wrócę. Teraz cieszę się obecnością innych ludzi i tym, że mogę im coś ciekawego pokazać, pomóc przeżyć super przygodę. Lubię wracać do miejsc, w których już byłam, bo zawsze jest w nich coś nowego, za każdym razem widzi się je inaczej. Tak jest z regionami Polski, tak jest z naszymi sąsiadami. Mazury, Sudety – można tam jeździć co roku i co roku odkrywać coś nowego. Tak samo, już teraz cieszę się na myśl powrotu do Saksonii, gdzie w programie wyjazdu mam kilka, nowych, bardzo ciekawych punktów.
Podróż motocyklem dookoła świata, czy przejażdżka po Marsie? Najbardziej szalone marzenie motocyklistki to…
Wyspać się we własnym łóżku i nacieszyć własnym domem… Zrobiłam wiele bardzo szalonych rzeczy w życiu, a dzisiaj skupiam się na tym, co tu i teraz, ponieważ daje mi to ogromną radość. A jeśli chodzi o marzenia… Chcę rozwijać projekt Kobiety na 6.biegu i nadal organizować wyjazdy typowo turystyczne, na których będą spotykać się fajni ludzie , gotowi na to, aby razem zachwycać się światem. Dzięki pasji mam pracę, którą uwielbiam. Ale oczywiście nadal robię szalone rzeczy.