Reklama / Before Header / 1200x125px

Elektryczny KTM Freeride E-XC

Czy tak wyglądają motocykle przyszłości?
F. Sebas Romero/KTM AG.
F. Sebas Romero/KTM AG.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wyraźnie wskazują, w jakim kierunku idzie świat, a przede wszystkim świat motorsportu. Czy miłośnikom zapachu spalanej benzyny się to podoba czy nie, motoryzacja podąża za panującymi na świecie trendami i staje się coraz bardziej eko. To oznacza, że silniki spalinowe coraz chętniej i coraz częściej zostają zastępowane elektrycznymi jednostkami napędowymi. Takie silniki dysponują imponującymi możliwościami, dlatego prędzej czy później przyjdzie czas, że prąd stanie się głównym paliwem wszystkich pojazdów.

KTM doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego już 10 lat temu rozpoczął prace nad elektrycznym motocyklem i na program jego rozwoju wydał już 20 milionów Euro. Pomarańczowi zapewniają jednak, że to nie świadczy o zaprzestaniu prac nad silnikami spalinowymi, które pozostaną ich priorytetem. Przynajmniej do czasu, aż świat motorsportu nie zostanie zdominowany przez wyścigi elektryków. Potwierdzeniem tego jest niedawno zaprezentowany rewolucyjny dwusuwowy silnik zasilany wtryskiem paliwa.

Ostatnio KTM pochwalił się jednak ich najnowszym elektrycznym wynalazkiem – modelem Freeride E-XC 2018. Ich odświeżona e-zabawka na rynek trafi dopiero na początku przyszłego roku, ale już po prezentacji wywołała małe poruszenie.

KTM nie próbuje nikogo przekonywać, że nowy Freeride E-XC ma zastąpić rasowe enduraki z rodziny EXC. Od początku otwarcie przyznają, że ich elektryczny motocykl ma wypełnić lukę pomiędzy elektrycznymi rowerami i spalinowymi motocyklami. Jego nazwa wskazuje, że ma on służyć do zabawy w stosunkowo lekkim terenie. Co prawda KTM nie boi się rzucać mu wyzwań i próbuje go podczas Erzbergu czy innych przystanków Hard Enduro, jak chociażby Red Bull 111 Megawatt ale jego aktualnie miejsce jest głównie w parkach rowerowych.

Nad nowym modelem intensywnie pracowano od czasu prezentacji pierwszej wersji E-XC, aby zwiększyć jego osiągi oraz możliwości i wkupić się w łaski potencjalnych kupców. Mimo, że KTM aktualnie sprzedał już 3000 elektrycznych motocykli i mianował się największym potentatem takich maszyn to nie próżnuje w zdobywaniu nowych klientów. Z pewnością wszyscy w fabryce w Mattighoffen wiedzą, że ciężko będzie przekonać miłośników offroadu do dania szansy świszczącym jednośladom, dlatego swój produkt kierują również do przyzwyczajonych do ciszy rowerzystów i nie-motocyklistów, których być może właśnie hałas zniechęcał do rozpoczęcia przygody na dwóch kółkach.

Co nowego?

Nowy KTM Freeride E-XC przeszedł szereg modyfikacji, aby pozwolić kierowcy na więcej. Największym ograniczeniem elektrycznych motocykli jest oczywiście ich zasięg. Poprzedni model nie powalał czasem jazdy na jednej baterii, dlatego teraz ma być ona o 50% mocniejsza, a przy tym 15% lżejsza niż wcześniej. Pozwoliło to zwiększyć moc maksymalną z 16 do 20kW i znacząco wydłużyć zasięg. Dodatkowo na pierwszych dwóch trybach pracy podczas zjeżdżania z górki akumulator ładuje się wykorzystując opory toczenia. Na trzecim trybie pozwalającym na pełny dostęp do mocy 25KM i 42nM momentu obrotowego system recyklingu energii zostaje wyłączony, aby nie stawiać oporów, zwiększyć trakcję i zmaksymalizować zabawę. Oprócz tego nowy E-XC otrzymał nowe zawieszenie i hamulce, aby stał się jeszcze bardziej sportowy.

Ambasadorem nowego Freeride’a E-XC został sam Taddy Błażusiak, który wjechał elektrykiem na prezentację. Co prawda Tadek nie będzie się ścigał takim motocyklem (raczej), ale miał wiele okazji do sprawdzenia jego możliwości i sam udzielał rad podczas jego projektowania.

Ja co prawda jestem staroświecki i wolę motocykle spalinowe, ale muszę przyznać, że to świetna zabawka. Kiedyś motocykle elektryczne przejmą rynek tak jak zrobiły to czterosuwy po erze dwusuwów. To jest nieuniknione”.

Taddy Bażusiak

Czy elektryczny KTM podbije wiele serc? Tego nie wiemy, ale jesteśmy przekonani, że ciekawskich, którzy zastanawiają się, jak to by było jeździć pod domem leśniczego „bez przypału” z pewnością nie brakuje.


Eliasz Dawidson/RedBull.

Total
0
Shares
Poprzedni
Marcin Budkowski
F. Alpine/Renault.

Marcin Budkowski

Nasz człowiek w FIA i F1

Następny
Elektryczne pojazdy sportowe pod okiem FIA
F. FIA.

Elektryczne pojazdy sportowe pod okiem FIA

Nowe przepisy i standardy

Total
0
Share